wtorek, 3 kwietnia 2012

Uwierz, że możesz latać cz.3

Ta część nie należy do zbyt emocjonujących, w przyszłych częściach trochę się rozkręcę ;D
Dlatego przygotujcie się na kilka lekkich zdań, które prawdopodobnie nie pozostaną na długo w Waszej pamięci.

Tymczasem ja męczę moją psychikę, zadając sobie pytania, do jakiego liceum pójść (a raczej do jakiego mnie przyjmą xd), czy złożyć podanie do tej szkoły, czy do tamtej, a może pójść do technikum… pewnie wszyscy już dawno wybrali. Ech.

                                                              ***
- Zmiana planów, zostajesz w domu – oznajmiła mama, wkładając płaszcz.
Zamrugałam z niedowierzaniem.
- Wypadło mi coś w pracy. Przypilnuj Kacperka – podbiegła i pocałowała go w policzek. – Jak będzie marudził, zrób mu kaszkę malinową.
Kacper zaklaskał. Wizja podwójnej wyżerki najwyraźniej bardzo mu się spodobała. Życzyłam mu z całego serca, aby w przyszłości nie mógł pójść na randkę z najprzystojniejszym chłopakiem w szkole, zmuszony do pilnowania rocznego dziecka razem ze swoim Aniołem Stróżem.

Właśnie, Marcel. Gdzie on się podziewał?

Odwróciłam się, a na brzegu blatu siedział ktoś, kto mógłby być właśnie powodem mojego zawału.
- Możesz dawać mi jakieś sygnały, no nie wiem… kaszleć? Chyba, że chcesz, żeby twoja ukochana podopieczna zeszła na serce.
- Hmm… Brzmi interesująco… - uśmiechnął się.


- Mamy problem – rzuciłam, wskazując Kacpra.
- Ty masz problem – odpowiedział.
- Nie, ja idę na randkę! – usiadłam bezradnie na kuchennym krześle. Zachowywałam się jak mała dziewczynka, przecież wiedziałam, że czasem trzeba po prostu zrezygnować ze swoich planów, poświęcić się w imię wyższego dobra. Kacpra…

Dlaczego wszystkie małe dzieci mają na imię Kacper? Czy ich rodzice nie zastanawiają się, że synek będzie miał w przyszłości dziesięciu kolegów o tym samym imieniu?

Kacper zaczął się śmiać, a ja nie miałam pojęcia z czego. Marcel robił przed nim głupie miny, ale przecież nikt go nie…
- On też cię widzi!
Marcel nie zareagował, a Kacper zaczął śmiać się jeszcze głośniej.
- Hej, czy ty mnie słyszysz?! – krzyknęłam.
- Za kilka lat i tak nie będzie niczego pamiętał – odparł Marcel, wzruszając ramionami – poza tym znam go z widzenia. Jego dusza miała pięćdziesiąt siedem lat, gdy się urodził.
- Wow. Kacperek jako pięćdziesięciolatek…
- No… był strasznym optymistą. Opowiadał, jakie kraje zwiedzi, gdy się urodzi. Gdzie będzie mieszkał, co sobie kupi… Nie mogę uwierzyć, że teraz jedyne co może powiedzieć to 'guga guga'.
Uśmiechnęłam się. Coraz bardziej lubiłam towarzystwo Marcela. Chociaż na pierwszy rzut oka bardzo się od siebie różniliśmy, nadawaliśmy na tych samych falach i mieliśmy podobne poczucie humoru.

Jednak to popołudnie nie było całkiem stracone…
                                                                           ***

,,Nie bój się cieni, one świadczą o tym, że gdzieś znajduje się światło.''
~ Oscar Wilde

4 komentarze:

  1. uhuhu, czekam na dalsza czesc :D rpzeczytalam od poczatku :DD a ogólnie, to świetny blog! :D wpadnij do mnie *: obserwuj, jeśli blog Ci się podoba :) masz twittera? follow? @viktoriapoland :)

    OdpowiedzUsuń
  2. czekam na dalszą część ! :***
    świetnie piszesz oby tak dalej :)

    http://dont--stop--believin.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. kurczę! Nie mogę doczekac się kolejnej części!! Uwielbiam twoje opowiadania!! Powodzenia z wyborem szkoły ^^

    OdpowiedzUsuń