poniedziałek, 27 lutego 2012

Do ostatniej kropli

Taaak, tytuł jak z opery mydlanej...

Gdyby to zależało ode mnie, pisałabym nawet 10 razy dziennie, niestety muszę walczyć o każdą minutę przed komputerem, więc na kolejną notkę będziecie musieli poczekać kilka dni. Jednak pierwsza część nowego opowiadania, więc myślę, ze warto ;p Już nie mogę się doczekać, kiedy je przeczytacie! Zapowiada się świetnie^^ to będzie coś zupełnie nowego, nie zapomnijcie wchodzić, a kiedy się już pojawi – komentować!

Po tym niezwykle wyczerpującym wstępie mogę przystąpić do dzisiejszej notki. Jest to opowiadanie ,,jednopostowe''. Miało być coś w stylu ,,strasznej historii’’, ale nie za bardzo mi to wyszło (napisałam to gdy miałam 13 lat, teraz dodałam drobne poprawki). Pisane oczywiście przeze mnie, więc cudów proszę się nie spodziewać ;D Ocenę pozostawiam Wam, jednak aby opowiadanie zachowało choćby namiastkę horroru, czytajcie je w nocy, przy zgaszonym świetle, i w jak największej ciszy – żadnego telewizora, radia, wrzeszczącego młodszego braciszka. To taka mała instrukcja. Zapraszam:
                                                        
                                                                   ***
Weszłam do łazienki niczego nieświadoma, ale już w progu zamarłam z przerażenia. Wanna pełna krwi, a w niej… mój siedmioletni braciszek. Zszokowana krzyknęłam na całe gardło i pobiegłam do pokoju rodziców. Nikogo nie było. Z szyi Błażejka nadal sączyła się krew. Wyciągnęłam z kieszeni telefon i drżącymi palcami wybiłam numer pogotowia. Karetka przyjechała po kilku minutach, ale ja nie mogłam z nimi pojechać.

Włożyłam kurtkę i poszłam do lasu. Chciałam trochę ochłonąć. ,,Wszystko się ułoży. Jest w dobrych rękach’’, powtarzałam sobie. Szłam ponad godzinę, ale serce nadal nie chciało się uspokoić. Nagle usłyszałam głośny krzyk – na polanie leżała martwa kobieta, a nad nią wampir (!) z brudnymi od krwi kłami. Nie, to chyba sen… Za wiele jak na jeden dzień.

Nie chciałam tam być. Zaczęłam biec, ale potknęłam się o wystający korzeń… Wampir mnie zauważył. Nie uciekałam. Nie miałam nawet cienia wątpliwości, że nie przeżyję. Szedł powoli, lekko rozchylając usta w szyderczym uśmiechu. W końcu poczułam na szyi jego perłowe zęby.

I nagle się obudziłam. Siedziałam na krześle w szpitalnym korytarzu. Więc to był tylko sen... Pozwolili mi pojechać z Błażejem do szpitala, ale usnęłam, czekając na wyniki operacji.
Podszedł do mnie lekarz. Miał twarz wampira z mojego snu!
- Twój brat stracił ogromne ilości krwi, ale już wszystko w porządku. Właśnie się obudził. Chcesz go zobaczyć?
Byłam w zbyt dużym szoku, żeby zrozumieć,  co do mnie mówi. Jednak nie dałam niczego po sobie poznać. Przecież to tylko lekarz, tylko lekarz...
- Yyy… za chwilę – wydusiłam.
Patrzyłam, jak wchodzi do sali mojego brata. Drzwi były szklane.
Schylił się nad Błażejem, chciał zbadać mu puls. Jednak instynkt wziął górę. Oczy niezdrowo mu rozbłysły, wydłużyły się kły. Jedną ręką zasłonił chłopcu usta, drugą przytrzymał szyję… Błażejek robił się coraz bardziej blady. Miał martwe, puste spojrzenie…

Wampir rozkoszował się krwią. Do ostatniej kropli.
                                                              
                                                                 ***

2 komentarze:

  1. *u* faajne!
    Odmiana po tym ostatnim 'happy endzie' : D
    Podoba mi się serio!
    Mam nadzieje że będzie więcej takich opowiadań.
    Pozdrawiam i czekam na następne ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. nooo świetne!!! serio extra!! skoro było już o miłości i o krwi to teraz....??? AAAA!!! czekam ^^ - dancer4282 z bloga daleko z marzeniami :)

    OdpowiedzUsuń